czwartek, 30 czerwca 2016

rozdział II


zanim wstawię nowy rozdział kilka słów. Na początku mało osób to czyta, lecz mam nadzieję, że ta liczba zwiększy się. Oraz że spodoba się wam ten tekst. Dzisiaj poświęciłem więcej czasu edycji, walce z akapitami i tak dalej. Miłego czytania.



                               Rozdział II









Władywostok


Wysiadał na stacji w Władywostoku. Nie widział sensu w tułaniu się tym powolnym pociągiem aż do ziem polskich. Dawno tam nie był. Przepiękny kraj w którym spędził wiele czasu z Michaele. Tam też się urodził, tam też ją poznał. W tej maleńkiej wsi, w centralnej Polsce. To szczerze mówiąc zadupie. Nic tam nie było. Wielką tajemnicą było dlaczego w tym miejscu powstała wieś. Ani żyznej gleby, ani żadnej drogi przelotowej. Po prostu nic. Region też nie był zbyt atrakcyjny turystycznie.
Zakończył te rozmyślania. Musiał się ogarnąć z lotem do kraju. Nie chciał zbyt zwlekać. Zawołał taksówkę, oczywiście w ich dialekcie. Jak dobrze znać rosyjski. W sumie znał kilka języków. Począwszy od rosyjskiego, przez polski, swój ojczysty, aż po chiński. Lubił się uczyć nowych. Poprawiało mu to pamięć
Taksówkarz był miły, chciał mu pokazać kawałek miasta. Znał Władywostok, był tutaj na swoim miodowym miesiącu z Michaele. Ta drobna Francuzka z Polskimi korzeniami, lubiła zimno. Nie pamiętał go zbyt dobrze, tego okresu. Ale wiedział, że musiało być wspaniale. Jak każdy czas spędzony z nią.
Mijał właśnie hotel, najlepszy w mieście, gdzie spędzał tamten pamiętny czas. Ten taksówkarz chyba go jednak chciał go naciągnąć bo lotnisko na drugim końcu Władywostoku. Był zły. Nie lubił gdy go się próbowało okraść. Kazał się zatrzymać. Powiedział kilka ostrych słów taksówkarzowi, zwłaszcza o złodziejstwie i naciąganiu nierozważnych turystów.
Wyszedł nie płacąc W sumie mógł zrozumieć taksówkarza. Każdy chciał zarobić, zwłaszcza w tym ubogim mieście. Swoje kroki skierował w stronę hotelu. Jak na złość nie stała przed nim żadna taryfa. Złapał jakiegoś boya hotelowego. Kazał mu zamówić samochód. Wiedział że to potwra. Nienawidził czekać. Pamiętał tego chłopca. Musiał tu pracował kilka lat. On go pewnie nie pamięta, ten hotel pomimo swojej ceny był bardzo popularny. Hah. Zaśmiał się w duchu Czasem zapadały mu w pamięć takie szczegóły. Poszedł na tył budynku, w kierunku szklarni. Nie bał się, że go wyrzucą. Kierownictwo znało go, pracował kilka razy dla nich jako detektyw.
Wchodząc do oszklonego pomieszczenia uderzył w jego nozdrza zapach róż. Wielobarwne kwiaty kontrastowały z bielą za oknem. W tym regionie świata zawsze ten kolor dominował, a w tym pomieszczeniu tyle barw, tak intensywnych. Lubił to miejsce. Usiadł na ławeczce. Tutaj też oświadczył się. Powiedziała tak bez wahania. Dlatego też przyjechali tu na miesiąc miodowy. Wstał. Przechadzając się dostrzegł jedną z grządek. Niby zwykłe miejsce, jednak dla niego wyjątkowe. Zerwał czerwonokrwistą róże. Jej płatki były jak aksamit. Z tego krzaka też niegdyś  zerwał kwiat. Był prezentem  do pierścionka zaręczynowego. Pasował do wielkiego rubinu. Oba czewonokwiste. Jak jej usta.


Wspomnienia przerwał mu boy.
-tu pan jest, taryfa już czeka- powiedział chłopiec hotelowy. Oczywiście po angielsku.
-dobrze, zaprowadź mnie- odpowiedział płynnym rosyjskim. Eryka wprawiło w dobry nastrój zakłopotanie pracownika. Lubił się droczyć z ludźmi.
- oh, nie wiedziałem że zna pan rosyjski- pracownik chciał kontynuował swoją wypowiedź, ale ten pan przerwał mu kwestie.
-idziemy, nie mam czasu na zbędne pogaduszki- nikły uśmiech zniknął z jego ust. Spieszył się w końcu. Cholera. Walizkę zostawił przed hotelem. Zapomniał całkowicie o niej. Na całe szczęście stała tam nienaruszona. Zdziwiło go to. Nie sądził że w tym mieście że ostoi się porzucony bagaż.
-dzięki za pomoc- powiedział wciskając banknot, pewnie różnowartość jego miesięcznej pensji. Wsiadł do taksówki, nie czekając na odpowiedź.
-Na lotnisko spieszę się- powiedział po angielsku. Miał dość tłumaczenia tutejszym że ktoś może znać rosyjski.


Mała wieś...


Nie pamiętał wsi. Dawno tu nie był. Ostatni raz chyba na pogrzebie swojego dziadka. Rodzice zabraniali mu tu przyjeżdżać. Narzekali na jego babcie, która dla niego była cudowna. Nie lubili jej, gdyż wyznawała ona inne wartości niż oni. Dla niej liczyło się dobro, szczęście, a gdzieś na końcu był pieniądze. W jego rodzinie wręcz na odwrót. Kasa przede wszystkim. Patrząc na to zboku, można by rzecz, że byli majętną rodziną. Każdy kto miał prawo jazdy posiadał samochód, a każdy z jego rodzeństwa najlepszy na rynku telefon. Tylko on nie. Bo i po co, takiej czarnej owcy, bez znajomych, cokolwiek. Krystianowi radość sprawiały książki. Gustav Flaubert i Szekspir, jego dwaj ukochani twórcy mieli specjalne miejsce w jego biblioteczce. Oczywiście Hamleta i Panią Bovary wiózł ze sobą. Nie mógł ich porzucić na pastwę rodzeństwa. Pewnie już zdążyli ogołocić jego pokój, zamieniając go w biuro lub coś równie bezsensownego.
Powracając do realnego świata przyjrzał się okolicy. Jednak wioska zmieniła się, gdy przywołał jej obraz z lat dziecięcych. Nowe sklepy, ulice, a z pewnością domy. Mnóstwo domów. Kolorowe, zadbane. Drewnianych pamiętających stare dzieje było coraz mniej. Tak jechali poprzez wieś, aż dostrzegł jaskrawoczerwony, rzucający się w oczy szyld znanej sieci sklepów. Ciekawe jak babcia wytrzymywała z tym owadem na przeciw okien. W sumie miała blisko do sklepu, co było wskazane ze względu na jej lata. Martwił się o nią. To był także powód przyjazdu tutaj. Pani Heleńska, jak nazywała ją pani Basia jest okazem zdrowia. Wszyscy we wsi jej tego zazdrościli.
Dostrzegł jej domek, malutki, z drewna, ale oczywiście z absolutnym ładem w ogródku. I te kwiaty. Już czuł ich woń. Róże. Chorowała je od dawna, starannie pielęgnując. Ale jedna była wyjątkowa. Ta aksamitnie delikatna o niebiańskim zapachu o Kolorze zachodzącego nieba. Dziadek zawsze przynosił kwiat tego krzaczka na babcine urodziny. Mówili że jest on wyjątkowy dla ich rodziny. Wspominali, że tą roślinę posadzili ich pradziadowie, którzy wybudowali dom. Cóż, ta róża była w każdym razie niesamowita, nawet nie wierząc w rodzinne legendy.
Jego babcia oczywiście krzątała się w ogródku. Jej siwe włosy były skryte pod słomianym kapeluszem. Zdawała się nie zauważyć przyjazdu wnuka. Krystian wykorzystał to, znosząc swój bagaż z furmanki i biegnąc do odwróconej kobiety.
- Babcia- zakrzyczał radośnie, od dawna czekając na ten moment.
-Krystianie, jak my się dawno nie widzieliśmy- widać było łzy radośnie płynące po pomarszczonej kobiecej twarzy. Cieszyła się na widok wnuka, zwłaszcza że jej córka mama Krystianka, nie odnosiła się zbyt przyjaźnie do niej, a wraz z nią cała rodzina. Obawiała się że straci także również swojego ulubionego wnuka. Bardzo ucieszyło ją, gdy dowiedziała się że zamierza on spędzić u niej wakacje. Jej córka miała to gdzieś. Nawet nie zadzwoniła z pytaniem, czy czasem Krystianka nie ma już u niej.
-aleś wyrósł i zmężniałeś, przypominasz mi dziadka- powiedziała, tuląc do siebie młodego człowieka - dziękuje pani Basiu za podwiezienie wnuka
- nie trzeba nie trzeba, sama jechałam po swoją Pociechę, mam nadzieje że się zakumulują- powiedziała uradowana pani Basia
-dziękuje pani za podrzucenie do babci- wiedział że babcia się ucieszy,gdy usłyszy podziękowania z jego ust.
- nic nie szkodzi skarbeńku, wpadnij czasem z wizytą, pokopiesz piłkę z Konradem albo coś. My jedziemy do siebie bo dzieciaki pewnie głodne. Miło było poznać. Dzieciaki przegnajcie się-  zgodnie z poleceniem dzieci machały mu odjeżdzając.
-dobra Krystianku, witaj w domu- już chciała zaciągnąć do stołu i nakarmić wnuka. Wyglądał jak kupka kości. Pewnie jej córka go głodziła. Nie możliwe żeby młody człowiek był a tak chudy w tym wieku. Ale jej wnuk przystanął na chwile.
-babciu, nie wiem czy wiesz…-Krystian bał się powiedzieć o swojej odmienności. Nie wiedział czy za chwile sam nie skaże się na kolejną tułaczkę
-no mów Krystianku, mi możesz o wszystkim powiedzieć
-bo wiesz babciu, ja wole facetów- widział że musi jej to powiedzieć, czekał na jej reakcje
-ubierasz się w sukienki i będziesz kradł mi puder?- zapytała babcia poważnym tonem
-nie…- odrzekł Krystian zdziwiony reakcją starszej pani
-aaaa, czyli nie utożsamiasz się z tymi na Tevałenach i jedynce, z tymi zboczeńcami z parad?-
- nie babcia, tak tylko wiesz, oni mnie pociągają fizycznie-musi babci wytłumaczyć na czym polega nagonka w telewizji na wszystkie parady równości. Ze w telewizji można dostrzec jedynie to co oni chcą aby zobaczyć.
-e to spoko, jak wy młodzi mówicie, do spraw łóżkowych się nie mieszam. Czyli nie będę miała od ciebie żadnych wnuków- podsumowała zmartwiona.
- ale nie wyrzucisz mnie?- nie wiedział do końca jak podsumować odpowiedź babci
-  nie gadaj tylko chodź i jedz, sama kupa z ciebie kości-babcia zaciągneła go do jadalni.
Dom był cały w drewnie. W kuchni stał stary piec opalany węglem, choć babci zdarzyło się pewnie wrzucić do niego także czasem starego buta. Wszędzie na szafach stały różne drewniane figurki zrobione przez jego dziadka. Pamiętał jak z poważną miną dłubał on w drewnie, ćmiąc fajkę i czekając aż babcia zawoła go na obiad. Pani Heleńska Musiała czuć się samotnie bez jedynego towarzysza swojego losu.
Jadalnia też nie zmieniła. Ją akurat pamiętał z czasów dzieciństwa. Wielki stół, nakryty białym obrusem, z wieloma krzesłami, zdolnymi pomieścić wszystkie osoby w rodzinie. Nawet na pogrzebie dziadka nie zjawili się wszyscy. Nie chciał o tym myśleć. A babcia usilnie jeszcze pomagała mu w tym nalewając pyszną pomidorówkę.
-jedz jedz boś chudy, specjalnie dla ciebie zrobiłam ulubioną zupę, na domowym makaronie, bo ja nie wiem czym się wy tam trujecie w mieście.
-dobrze babciu- wiedział że zupa jest pyszna. Nikt nie gotował tak jak ona. Była najlepszą kucharką świata.
Po zjedzeniu, poczuł zmęczenie. Jednak sen na innym facecie to jednak nie to samo co wypoczynek w własnym łóżku. Co innego z facetem w łóżku.
-babcia, pyszne było, gdzie mogę się położyć?
-a drugie?!-oburzyła się staruszka
-zjem później babcia
-dobrze, śpisz w starej sypialni mojej i dziadka, na górze był remont
-ok, to ja pójdę się przespać- wstał od stołu zaniósł naczynia, które zaraz jak głody wilk chwyta jagnię, pochwyciła babcia z zamiarem ich umycia. Kristian mozolnie wdrapywał się po stromych schodach. To też można było wyremontować. Skarcił się w duchu. Przecież i tak dobrze, że babcie stać było na ten remont. Ciekawe skąd ona w ogóle wzięła pieniądze na odnowienie góry.
Na pietrze był tylko mały salonik i pokój dziadków, który teraz należał do niego. Całkowicie został odnowiony. Duże, dwuosobowe łóżko na środku, olbrzymia szafa dębowa, żółte ściany. Co ciekawsze, miał własną łazienkę, więc nie musiał zbiegać na dół z każdą potrzebą. Ładnie odnowione, pomyślał. Poukładał ładnie swoje ubrania, bo wiedział że babcia przyjdzie to skontrolować. Bałaganu to ona nie cierpiała. Laptopa rzucił na stół, który stał zaraz przy małym balkonie. Z ciekawości wyszedł na niego. Ujrzał z niego pole, obsadzone kukurydzą, a za nim duży budynek. Ciekawe kto tam mieszkał. Z radością odkrył, że do jego balkonu sięga ta legendarna róża. Nie wiedział że jest aż tak wysoka. Zamknął balkon, zasunął zasłony i przykrył się kołdrą. Pomyśłał, że wykąpie się rano. Zasnął.



Lotnisko...


Do samolotu dotarł bez problemu. Zadziwiająco szybko odbyła się odprawa jak na tutejszy kraj. Te kontrolę są tutaj zazwyczaj dobijające. Lubił latać, patrzeć na miasta w oddali, te światła w dole, a każde z nich oznaczało człowieka lub nawet więcej. Dlatego też latał tylko w nocy. Uwielbiał oceniać gdzie jest. Te wielkie skupiska światełek, tak nikłych z wysoka, oznaczały metropolie, gdzie żyli ludzie ze swoimi problemami. Myślał czasami o tym. Każdy z nas ma swoje kłopoty, które są zawsze dla nas najgorsze. Nie dostrzegamy rangi kłopotów innych. A czasami warto.
Poczuł się senny, nie lubił kimać w środkach transportu, bo potem odczuwał dziwne ekscesy w brzuchu. Pamiętał jak Michaele zawsze tuliła się do niego, kładąc się na jego ramieniu. Bał się wtedy ruszyć by nie stracić tego delikatnego anioła. Dobra, koniec rozmyślań. Idzie spać. Swoim żołądkiem będzie martwił się później.
Gdy wstawał już światło. Podobały mu się te rozbłyski różowo - złotego światła na niebie. Wczorajszy posiłek podchodził mu do gardła. Lądowali. Na szczęście siedział w biznes klasie, więc nie musiał obawiać się że jakiś obrzydliwy grubas będzie mu się ślinić na ramię, jak na tych ciasnych fotelach w ekonomicznych strefach.
Cała procedura opuszczania samolotu przeciągała się. Jak to w Polsce. Ci awanturujący się ludzie. O wszystko. O bagaż, o jakieś pierdoły, których nie wolno wnosić do kraju. Z jednej strony mieli rację. Restrykcje czasem były za ostre. I jeszcze wszechobecny wrzask dzieci irytował go. Nigdy z Michaele nie planował dziecka. To nie dla niego. Choć w sumie, komu on to wszystko zostawi, cały jego majątek albo nazwisko. Jego rodzina posiadała historię, pewne rzeczy przechodziły tylko z ojca na syna. Jego dziadek już nie żył, ale tata mieszkał wraz z mamą w Niemczech. Posiadali ładny, mały dworek pozostałość po dawnych wspaniałych czasach chwały jego rodziny. Dawno ich nie odwiedzał. Od śmierci jego ukochanej. Jego rodzice uwielbiali ją, między innymi dlatego że jej rodzina także utrzymywali swoje standardy. Byli posiadaczami ziemskimi w Francji i robili doskonale
wino.
Już jego kolej, ocknął się z rozmyślań. kontrola przebiegła bez przeszkód, znowu był w Polsce. Krainie rodziny od strony matki. Podobało mu tu się, choć transport pozostawiał wiele do życzenia. jednak Warszawa była pod tym względem wyjątkiem. Zwłaszcza lubił tutejsze Metro. Wada jest jedynie,  że istnieją 2 linie, ale tam gdzie chciał dostrzec akurat docierało.Musiał odetchnąć.


Z dala od natłoku miasta…


Jechał konno, na pięknej białej klaczy. Pędził przez potok, rozbryzgując krople wody, mijał drzewa i krzaki. W oddali słychać było śmiech, który jak brzmiał śpiew ptaków. W oddali widział jezioro pełne niebieskich flamingów. Był szczęśliwy. Ale zaraz. Niebieskie flamingi? Coś mu zaczynało nie pasować...


-młody człowieku, śniadanie czeka, ile można spać- słowa do niego powoli docierały, znowu głupi sen. Babcia go budziła, przywracając jego umysł do brutalnej rzeczywistości, w której musiał się obyć bez niebieskich flamingów.
- dobrze że wstałeś, już 6 - powiedziała staruszka
- babcia.... przecież są wakacje- jak ona mogła o tej godzinie go budzić, 6 to przecież to środek nocy.
- przecież nasz dzisiaj jazdę konną z Konradem - uśmiechała się tajemniczo
- skąd babcia i tym wie, tak w ogóle?
- nie mów w ogóle. To po pierwsze, a po drugie pewne rzeczy się wie w swoim wieku.
Ona chyba wróżka, że wiedziała o tym. Wczoraj miał nadzieję obudzić się jeszcze wieczorem, ale musiał przespać budzik. Nawet się nie umył. Taki mocny sen to chyba miał coś w związku z tym całym stresem. Ech nie chciał o tym myśleć.
- dobrze babciu zaraz zejdę tylko się umyje
- nie, schodź teraz, weźmiesz prysznic potem, nie będziesz z mokrymi włosami siedzieć przy stole. To nie elegancko. Jak ty sobie chłopa lub babę znajdziesz.
Tu chciał wejść w babci zdanie, ale ona kontynuowała
- ja zawsze będę mieć nadzieję że jednak będziesz wolał kobiety, dzieci są takie słodkie i muszę się pospieszyć by odchować wnuki. Wiesz wnusiu nie koniecznie zostało mi wiele czasu na ziemskim padole.
-Babciaa nie kracz, bo jeszcze wykraczesz. Musisz jeszcze mnie odchować, po za tym u kogo bym mieszkał- w sumie nigdy nie myślał o  podeszłym wieku kobiety. Nie wiedział co się z nim stanie jakby jej zabrakło.  A miał tylko ją. Poczuł się samotny, pomimo obecności kobiety tuż obok niego.
Nawet nie pozwoliła mu się ubrać. Wzięła go pod ramię i prowadząc w samych bokserkach na dól, do kuchni.
-siadaj i jedz- powiedziała babcia zajmując strategiczną pozycję miedzy  kuchenką a lodówką- zaraz zrobię  ci jakieś śniadanie, ale pierwsze wyjmę chlebek z piekarnika, bo ja nie wiem czym wy się tam w mieście trujecie. I nie marudź mi tylko.
-wiesz babcia, kocham cie, jesteś serio nie zastąpiona!- był radosny mając kogoś takiego blisko siebie, lecz głębi serca czaił się strach, że może ją utracić. Odepchnął tą myśl od siebie zabierając się za pyszne domowe żarełko.
Po zjedzeniu starsza pani pogoniła go na górę do łazienki, nawet nie pozwalając mu pomóc posprzątać. Idąc po schodach czuł chłód na prawie nagim ciele. Teraz już rozmyślał o przyjemnej, cieplej wodzie na swojej skórze. Zrzucił z siebie resztkę ubrania, paradując nago po pokoju. Już wszedł pod prysznic, ale oczywiście zapomniał kosmetyczki. Gdy wyszedł ze swojej łazienki uslyszał na dole odgłosy rozmowy
-dzień dobry pani. Jest Krystian?-męski, przyjemny głos, od którego włoski stawały mu na całym ciele.
- oh tak, tak właśnie się myje, siądź sobie zaraz zrobię ci herbatki Kondratku- odpowiedziała babcia
Teraz już, po usłyszeniu imienia miał pewność że jego tajemniczy kolega już przyszedł do niego. O tej porze. Przecież jeszcze 7 nie było. musiał się pospieszyć. Pognał do łazienki. biorąc kosmetyczkę.  Wziął szybki prysznic, a szum wody zagłuszał wszelkie odgłosy dobiegające z domu. Wyszedł szybkim krokiem spod prysznica, owinął się jedynie ręcznikiem, wziął szczoteczkę do zębów w usta i tak jak zawsze miał w zwyczaju chciał wydobyć z szafy ubranie. Trzeba coś fajnego wybrać. Pochłonięty rozmyślaniami o doborze fajnych ciuchów, otworzył drzwi i stanął jak wryty. Na jego łóżku siedział gość. Co Konrad robi w moim pokoju gdy ja jestem tylko w ręczniku? zdążył pomyśleć.

26 komentarzy:

  1. Nio błędy są nie ma co specjalnie ukrywać, ale mam nadzieję, że szybko się uczysz i poprawisz te błędy. Dalej zamiast Konrad zdarza ci się Kondrat, albo niepotrzebnie podkreśla coś dodatkowym niepotrzebnym słowem, bo robi się z tego jedno, wielki masło maślane.;)
    Pozdrawiam^^
    PS: Nie ma się czym przejmować zawsze na początku jest mała czytelność, ale z czasem na pewno się rozkręciła;)
    ~kira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie wiem z tym imieniem... Trochę mogę zwalić winę na mój edytor, który sam zmieniał mi jedno imię na drugie (lub w drugą stronę), a z tym masłem maślanym, wiem o tym walczę z tym taki mój głupi zwyczaj. Postaram się walczyć z tym.

      Usuń
  2. Okej, so, obydwa rozdziały są ciekawe i chce czytać się dalej, także tak trzymaj. Historie zapowiadają się ciekawie, dlatego też czekam na każdy kolejny rozdział. (8
    No błędy są, jednak to się poprawi, w końcu nikt nie jest tzw. "profesjonalistą" od samiutkiego początku. v: Zawsze jakiś pomocnik się przyda. (8 No, ale pomijając już ten nieszczęsny polski - pisz dalej, pragnę nowych rozdziałów. 8)

    ~Dev.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miły komentarz. A błędów i tak jest dużo mniej niż w pierwszym rozdziale. I z czasem postaram się by jeszcze, regularnie zmniejszać ich ilość.

      Usuń
  3. Od czego by tu zacząć... Błędy już były wypomniane, więc nie będę powtarzać xD
    Bardzo mi się podoba, pisz więcej ^^

    ~Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. krytyka zawsze mile widziana. A pochwała jeszcze bardziej.

      Usuń
  4. Jak dla mnie super :D Pisz więcej, te opowiadania serio są ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje (jako jedyny nie wytknął błędów, autor widzi, autor pamięta)

      Usuń
  5. super się zaczyna już nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadal nie mam bladego pojęcia co łączy detektywa z chłopakiem (albo chłopakami). Głowiłam się nad tym cały dzień i nic..... ale chociaż mam świetną motywację do dalszego czytania :) Jak na razie jest bardzo tajemniczo i aż trudno się oderwać. Oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i z przykrością stwierdzam na razie się nie dowiesz :D (no tak może za kilka rozdziałów)

      Usuń
  7. Podoba mi się;) czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny;)
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze opowiadanie baaardzo mi sie podoba i trzymam kciuki za kontynuacje :3
    Po drugie myslalam o tym od dluzszego czasu i tak sie zastanawiam...czy nie szukasz moze...bety? Co prawda nigdy nic takiego nie robiłam ale chciałabym spróbować swoich sił jeśli Ci to nie przeszkadza :)

    Trzymaj sie i zycze weny, bo serio masz talent!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie miałem zamieszczać ogłoszenie odnośnie bety :d spadłaś mi z nieba, aniele. Napisz na mojego maila, bo nie ogarniam jakby tu się z tobą inaczej skontaktować :D

      Usuń
  9. Końcówka mnie zbiła z nóg. Ten tu prawie nagi lata, a Konrad sobie jak król na łóżku siedzi. :DDD
    A teraz moja opinia na temat tych dwóch rozdziałów. O błędach tylko wspomnę, ale mam nadzieję, że beta się ich pozbędzie. Ale wrzucę tylko to z pierwszego rozdziału "Tyle gęb do wyjaśnienia." Gęb do wykarmienia. :)
    Co do tekstu to wciąga. Naprawdę jestem ciekawa co tam dalej będzie. Jaki związek będzie miał Eryk z tym wszystkim. Czy to na pewno do tej wsi jedzie, w której są Krystian i Konrad. Ale podejrzewam, że tak. Poza tym kocham Cię za to, że umieściłeś akcję na wsi. Na pewno teraz, bo nie wiem jak będzie później. Uwielbiam teksty z akcją na wsi. I w głowie widzę ten widok z okna. To pole kukurydzy i cała reszta.
    No fajnie, fajnie. Dużo pracy przed Tobą, ale da się to czytać. Hehehe. Gdyby było inaczej to napisałabym o tym. Lubię tekst pisane lekką ręką, a tutaj taką widzę. Jak tylko wyeliminujesz błędy to będzie się to jeszcze lepiej czytać. A czyta się przyjemnie. :) Do tego z czasem jak będziesz miał więcej praktyki to już będzie tylko lepiej.
    Weny i powodzenia w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę umrzeć :D komentarz od Ciebie i to jeszcze pozytywny

      Usuń
  10. Fakt, kilka błędów było, zwłaszcza literówek i brak przecinków. Beta i kolejne rozdziały będą coraz lepsze.
    Drugi fakt - intryguje powiązanie Eryka z wsią Krystiana (Krystianek może mówić babcia lub kochanek złośliwie, ale nie powinno się tak nazywać prawie 20 letniego? faceta), co mają ze sobą wspólnego lub może to Kondrad jest wyjaśnieniem zagadki.
    Trzeci fakt - piszesz ciekawie i lekko, więcej uwagi przy poprawkach i będzie super, ponieważ mam bloga Luany w zakładkach, zawsze dowiem się, czy wrzuciłeś nowy rozdział, czy masz plan dodawania nowych rozdziałów?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. plan zakładam minimum 2 rozdziały, nie krótsze niż 5 stron dwa razy w tygodniu. Nie chcę podawać konkretnych dni, bo nie lubię być ograniczony a z drugiej strony obawiam się że może mi coś wypaść i nie zdążę na wyznaczony termin z tekstem. Dziękuje za miłe słowa.

      Usuń
  11. Super końcówka :)
    Intryguje mnie to opowiadanie, a szczególnie losy Eryka, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurde no, a zastanawiałem się czy na chwilę o nim akurat zapomnieć i przywrócić go do życia w moim umyślonym momencie. Ale dobrze, chcesz to będzie.

      Usuń
  12. Zachwyt trwa :) Opowiadanie pomalutku się rozkręca. Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  13. E wszystko już napisali:-)

    OdpowiedzUsuń