poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział VI





Dziś trochę krótko, ale nie typowo. Scena miłosna. O ile tu znajdziecie miłość. Jak kogoś nie cieszą sceny plus osiemnaście proszę o zaprzestanie czytania. Ale i tak że przeczytasz :D.









Eryk nie wiedział co zrobić z wolnym czasem. Najchętniej poszedłby z kimś do łóżka. Tylko z kim? Nie będzie przecież prostytutki zamawiał, a na podryw jakoś nie miał ochoty. Myśl o chodzeniu po stolicy i przeciskaniu się przez tłumy też jakoś nie była zbyt radosna. Wpadł na pomysł, sam nie wiedział, skąd on mógł go wytrzasnąć. Wziął telefon i zadzwonił po obsługę. Obiecano kogoś przysłać do pozbycia się brudnych ręczników. Lepszego pretekstu nie znalazł.

Piętnaście minut później usłyszał pukanie do pokoju. Poszedł otworzyć. Przed drzwiami zgodnie z jego oczekiwaniami stał ten boy hotelowy z wcześniej. Nada się.
Chłopak poszedł do łazienki, zamierzając zabrać ręczniki. Chciał już odchodzić, gdy zapytał.

-Czy coś dla pana zrobić?
Eryk tylko na to czekał, podszedł do niego, natarł ciałem i przyparł go do ściany.
- Co pan wyprawia?- odrzekł zdziwiony młodzieniec.
- Nie chciałbyś się zabawić?- zapytał bez ogródek, nie chciał się bawić w podrywy ani w nic.
- Ale tak teraz, z panem?
- A widzisz tu kogoś innego?- zapytał kpiąco. Podobało mu się zmieszanie na twarzy chłopaka.
- A chciałby pan ze mną?
- Tak, po to się pytam - odrzekł zirytowany- to tak czy nie?
- Dobrze - powiedział chłopiec i postarał się go pocałować, Eryk jednak się odsunął.
- Rozbieraj się - powiedział.
- A ty mi nie pomożesz? - zapytał niewinnym głosem chłopak.
- Gościa takiego jak mnie trzeba obsłużyć. - powiedział starszy, ściągając z siebie wszystkie ubrania i kładąc się na łóżku. Młodszy w międzyczasie zrzucił z siebie wszystkie ciuchy. Zerknął na Eryka. Jego muskulatura była naprawdę imponująca, to wystarczyło, żeby się podniecić. Potem zjechał wzrokiem w dół. Tam też był imponujący, choć jeszcze nie dostrzegł, żeby jego członek jakoś zareagował na tę sytuację.
- No chodź tu i zajmij się nim. - ponaglił go Eryk, zastanawiając się, czy usta ma w miarę sprawne.
- Dobrze... -powiedział młodszy niepewnym głosem, cała ta sytuacja wydawała mu się dziwna. Mężczyzna nawet go nie pocałował. Jednak wziął do ręki penisa tego obcego faceta. Delikatnie zaczął poruszać ręką.
- Użyj ust, w końcu do czegoś je masz- powiedział Eryk, przy czym poruszył zachęcająco biodrami. Młodszy delikatnie zaczął wkładać sobie do ust męskość starszego mężczyzny, jednak starszy chciał więcej. Złapał go za włosy i włożył mu prawie całego do ust, jednocześnie wyrwał się mu jęk. Chłopak nie był na to przygotowany. Zakrztusił się, po czym ponownie zaczął obciągać.


- Popracuj językiem, po coś go masz. - dopominał się starszy. Młodszy posłuchał go. Widać, że lubił to robić. Eryk poczuł, że jego członek jest już w pełni gotowy do działania.
- Dobra koniec tego dobrego, nadziej się - rozkazał młodemu.
- A masz gumki?
- A po co ci? Jesteś zdrowy prawda? - zapytał się chłopaka.
- Tak, badałem się niedawno.
- To wskakuj. - ruchem głowy wskazał swoją męskość.
Młody podniósł się, kolana oparł obok bioder Eryka, wziął jego penisa do ręki i starał się nakierować w swoją dziurkę.
- Aaa - zajęczał - duży jesteś, nie mogę cię w sobie zmieścić.
- No dalej - powiedział Eryk, po czym złapał go za ramiona i na siłę opuszczając go na swojego członka. Młody jęczał, teraz prawdopodobnie bardziej z bólu niż z przyjemności, ale jego to nie obchodziło. Chciał się zabawić i tyle. Zaczął intensywnie poruszać biodrami na których, pojękując, skakał chłopak. Ale był ciasny.
- Dobra, inaczej, wypnij się.
- Dobrze - powiedział obolały chłopak.
- No pospiesz się - przynaglał Eryk, jednocześnie samemu siadając na kolanach. Młody posłusznie klęknął. Starszy bez oporu wszedł w niego w klasycznej pozycji na pieska, od razu wchodząc do końca, na co tamten odpowiedział jękiem.
- Mocniej.
- Jak sobie życzysz - powiedział Eryk, po czym chwycił go w pasie, ruszając się w szaleńczym tempie, wiedział, że długo nie będzie tak w stanie kontynuować.
- Dobrze ci?- zapytał starszy.
- Tak, tylko... - młodszy trochę ściszył głos.
- Noo.
- Pocałuj mnie, ach - powiedział błagalnym głosem chłopak.
- Nie. - uciął krótko Eryk. Nie chciał całować się z facetem.
- Proszę - kontynuował młodszy.
- Nie. - znów padła ta sama odpowiedź. Podkreślona ostrym pchnięciem w głąb tyłka młodzika. Potem powrócił do tego samego rytmu, wiedząc, że dochodzi już powoli.
- Ja kończę, mogę w tobie?
- Tak, dawaj- odsapnął młody.
Tak jak powiedział, Eryk doszedł w nim.

- Nie ruszaj się - warknął na młodszego, gdy tamten poruszył się, chcąc zasmakować jego członka trochę dłużej. Wyszedł z niego, wytarł penisa o ręcznik, który boy hotelowy upuścił, jak naparł na niego.
- Dobrze ci było? - zapytał siląc się na uprzejmość. W rzeczywistości nic go to nie obchodziło.
- Tak. - odpowiedział młodszy.
- Ok, ubieraj się i idź.
- Dobrze - powiedział chłopak, posłusznie zbierając swoje ciuchy. Starszy natomiast udał się do łazienki. Będąc pod prysznicem, usłyszał zamykające się drzwi. W sumie, mógł chociaż spytać tego chłopaka o imię.

Ech, musi nauczyć go, że nie należy sypiać z gośćmi, pomyślała menadżerka. Na szczęście był dzień, wiec hotel świecił pustkami. A słychać ich było na cale piętro. Jeszcze udzie pomyślą, że to jakiś burdel. Na pewno nie na jej warcie. Ona tyle się starała o to, żeby przywrócić temu miejscu właściwy splendor, a ten chłopak… Przyjęła go z litości i z uwagi na chorą matkę, a ten jeszcze urządzał jakieś ruchable w swoim miejscu pracy. Oj będzie musiała z nim poważnie porozmawiać. Nie obeszła jej zupełnie orientacja chłopaka, ma to gdzieś, dopóki nie zdarzają się takie sytuację.



niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział V

Od autora słów kilka. Mój snap to nie_boski (zacna nazwa, naprawdę), dzisiaj trochę krótko, ale to tylko taka rozgrzewka przed większymi rozdziałami. Aha, pojawia się ona tylko za prawą mojej bety. Oklaski dla niej za trud włożony w poprawę moich wypocin. Nawet nie wiecie jakie one straszne są.




Rozdział V

Krystian obudził się wcześniej, niż planował. Zastanawiał się, czy warto pójść tak wcześnie do Konrada. Zastanowi się przy śniadaniu. Wziął prysznic, ubrał się i popędził na dół, mając nadzieje, że ubiegnie babcie w przygotowaniu śniadania. Nie zdziwił się, widząc starszą panią, która już krzątała się w kuchni.
- Babcia już nie śpisz?
- Musiałam wcześniej wstać, bo dzisiaj masz lekcje jazdy i trzeba ci porządny posiłek zrobić, a nie jakieś tam farfocle z mlekiem.
- Ale płatki są dobre, no i nie musisz się tak trudzić, pośpij trochę. I skąd wiesz, że mam jazdy?
- Pewne rzeczy się po prostu wie i koniec tematu, siadaj i jedz.
- Dobrze, dobrze - powiedział chłopak, siadając do bogato zastawionego stołu, przy którym najadłaby się całą kompania wojska, a nie jeden nastolatek. Wciąż myślał o Konradzie. Co ten przystojniak chciał osiągnąć? Podobał mu się, a wyobrażenie lekcji jazdy działało pobudzająco na jego krocze. Kurde, skarcił się w myślach, jeszcze babcia zauważy, że dostaje erekcji przy śniadaniu. Co za wstyd. Pójdzie. To jedyne wyjście. Inaczej tamten pomyśli, że jest tchórzem.
- Dziękuje za śniadanie, lecę babcia wrócę na obiad.
- Dobrze idź i sprawuj się grzecznie, nie narób problemów pani Basi, żeby nie było potem mi wstyd w kościele się pokazać.
- Dobrze, dobrze, paa - jeszcze przytulił się na pożegnanie i wyszedł z domu. Minął okoliczne budynki, by w końcu dotrzeć do domu Konrada. Zapukał do drzwi, bo nie mógł znaleźć dzwonka. Drzwi otworzyła mu pani Basia.
- To ty nie z Konradem?- zapytała zdziwiona.
- Nie, a nie ma go?- dziwne pomyślał chłopak.
- Powiedział, że poszedł uczyć cię jeździć. No cóż nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie o głowy. Idź do stajni, może szykuje konie.
- Dobrze - odrzekł uradowany i pobiegł w tamtym kierunku. Gdy zbliżał się do stajni, usłyszał jęk. I to konkretnie jęk faceta. Przyspieszył zaciekawiony. To, co ujrzał, wprawiło go w zdumienie. Co to do cholery miało znaczyć? Przed nim leżał na sianie Konrad i wpychał język do gardła jakiegoś małolata. Ten sam język, którym go wczoraj całował. I jego ręka w bokserkach tamtego. Nic tu po nim. Odwrócił się i pobiegł. Zachował się jak ostatni tchórz. Nie spodziewał się tego. Co on sobie w ogóle myślał, przychodząc tutaj? Jak mógł zawierzyć wczorajszemu pocałunkowi? Pewnie gdyby został, Konrad tylko by go wydymał.
Usłyszał za sobą hałas i wołający głos.
- Zaczekaj - to z pewnością był Konrad, ale Krystian się nie odwrócił. Nie miał po co.

*****

Kurwa, czemu to tak zawsze się działo, pomyślał student.
- Co to ma znaczyć?- zapytał zszokowany Marcel, nie wiedząc, co się dzieje. - Nie lubię problemów, zwijam się.
- Ej, ale nie skończyliśmy - powiedział starszy, jednak on najchętniej pobiegłby za Krystianem.
- Ale ja skończyłem, nie ogarniam sytuacji, a nie chce się wplątywać w jakiś syf. Nara.
- Dobra, dzieciaku bierz się i spadaj - powiedział zirytowany, nie wiedział co teraz zrobić? Iść przepraszać Krystiana? Czy może olać sytuacje? Przecież i tak chciał się z nim zabawić, ale nie zamierzał go ranić. Głupio wyszło i tyle. Zdarza się, pomyślał z goryczą, poprawił spodnie, wsadził ręce w kieszenie i powędrował w kierunku domu.

*****

Nawet nie wiedział, kiedy z oczu pociekły mu łzy. Zbyt dużo sobie wyobrażał. Czego on oczekiwał? Wielkiej miłości? Miał dość. Cały czas życie mu dawało w dupę. Biegł, nie zważając na samochody na drodze. Jeden z nich zatrzymał się z piskiem opon.
- Idioto uważaj jak chodzisz - usłyszał za sobą. Nie dbał o własne życie, o nic. Chciał zniknąć. Zatrzymał się przed domem babci, nie chciał, żeby go zobaczyła w tym sanie. Zaczęłaby się martwic. Trzeba się ogarnąć i przywrócić do stanu używalności. Zauważył kolo roku domu wiadro, w którym zawsze stała woda. Przepłukał twarz, wyjął telefon i popatrzył na siebie. Jego oczy były tylko lekko zaczerwieniane. Jak szybko przemknie na górę, do swojego pokoju, to babcia nawet nie zauważy. Niestety czujnych oczu nie dało się oszukać.

*****

Widziała, że coś poszło nie tak. Wizja Konrada przy stole wigilijnym, jako partnera jej wnuka odpływała. Młodzi. Zawsze trzeba brać wszystko w swoje ręce. Cóż, starość nie radość, trzeba podejść do tematu delikatnie, wypytać, o co poszło. Nigdy, w swoim długim życiu nie swatała dwójki mężczyzn. To będzie wyzwanie. Czego się nie robi dla ukochanego wnuka? Teraz trzeba dać czas, żeby rany przyschły, potem wypytać, następnie zaaranżować przypadkowe spotkanie, a potem… Cóż zobaczy się. Uśmiechnęła się chytrze. Ma przecież całe wakacje na działanie, a długie lata życia przygotowały ją na każdą niespodziankę.

*****

Wbiegł do domu, babcia jak zwykle siedziała w kuchni.
- Hej już wróciłem.
- Co tak prędko?- wiedziała, że nie może naciskać zbytnio, ale przydał się ogólny zarys sytuacji.
- Konrad jest chory. - wymyślił na prędce pierwsze lepsze kłamstwo - Teraz idę czytać, daj znać, kiedy będzie obiad - usilnie starał się nie patrzeć staruszce w twarz, by ta nie dostrzega jego smutku, ani oznak tego, że płakał.
-Ech, Jaka szkoda, potem wybiorę się tam, czy czasem się nie przydam z pomocą…- nie była pewna, czy usłyszał jej ostanie zdanie, bo słyszała jedynie trzask zamykanych drzwi. Ech z tymi młodymi.
Zamknął drzwi i usiadł na łóżku. Musiał ochłonąć. Po pierwsze - zachował się jak smarkacz. Rozpłakać się po tym, co zobaczył. Przecież oboje są dorośli, nic sobie nie obiecywali, tamten jedynie go pocałował, i co z tego. Czas się czymś zając, żeby nie myśleć o tym. Wziął laptopa i odpalił pierwszą lepsza gierkę, wybierając taką, która pochłonie jego umysł całkowicie.

*****

Konrad wrócił do domu, nalał do szklanki wody i usiadł w jadalni przy stole. Głowę zakrył rękoma. Co on najlepszego narobił. Nie wiedział, jak do końca zareagował Krystian. Był młodszy. Mógł sobie ubzdurać nie wiadomo co po tym, jak on go pocałował. Nie podpisywali paktu na wyłączność ani nic. To był jeden niewinny całus. Może jednak go przeprosi? I co mu powie? Jak wyjaśni sytuacje, która miała miejsce? Ech głupio mu było i tyle. Jutro tam pójdzie. Może.

*****

- Obiaaaad - usłyszał wołanie z dołu. Jeny spędził całe 6 godzin, patrząc się w ekran. Oczy bolały go niemiłosiernie, ale warto było. Zapomniał o całej sytuacji. Nie może zachowywać się jak 6 latka. Stało się i tyle. Jedynie żal mu było perspektywy wakacji. Poprzednią - ta z Krystianem oferowała mu jazdę konną, wyprawy i inne tajemnice. Obecna jedynie pomoc babci w ogródku i komputer. Pewnie przed końcem wakacji będzie musiał zaopatrzyć się w okulary.
Zszedł na dól po schodach. Pachniało znakomicie. Babcia to jednak potrafiła gotować.
- Zjedz, a potem mam dla ciebie misję specjalną. - powiedziała staruszka.
- Koszenie czy pielenie? - zapytał z uśmiechem chłopak.
- Nie powierzę ci do pielenia swoich grządek. Jeszcze mi kwiaty powyrywasz. - odrzekła z przekąsem staruszka - Pójdziesz do pani Basi z ciastem, bo jakoś mi się tak za dużo upiekło…- czas wkroczyć do akcji, pomyślała staruszka
- Dobrze - odpowiedział chłodno hopak, zaczynając rozgrzebywać jedzenie w talerzu, nie sądził, że tak szybko będzie mu dane zobaczyć się z nim
- To ja teraz lecę pielić, tylko nie zapomnij zanieść.
- Dobrze Babciu - odrzekł, zabierając się dalej za jedzenie, ale nie smakowało mu tak samo, jak na początku. Odniósł talerz do kuchni. Na blacie tamtejszego stolika znalazł całą blachę ciasta. Domyślił się, że o nie chodziło. Wziął je i poszedł w kierunku domu Konrada.
Pani Basia usłyszała dzwonek do drzwi. Jak zwykle ktoś przyszedł, kiedy ona była w środku prasowania.
- Konrad, otwórz, zajęta jestem.
Chłopak posłusznie wstał, zamknął czytaną książkę i ruszył ku drzwiom, ale zauważył przed oknem Krystiana, nie chciał się z nim widzieć,
- Mamo nie mogę - odkrzyknął, mając nadzieje, że jego głos nie przejdzie przez zamknięte drzwi do stojącego przed nimi chłopaka.
- Czy ja zawsze muszę robić wszystko sama?- powiedziała i jednocześnie westchnęła pani Basia, schodząc po schodach. Doszła do drzwi i zobaczyła tam Krystiana.
- Oj witaj z powrotem, myślałam, że będziesz się uczył jeździć na koniach.
- Dzień dobry. Niestety Konrad był zajęty ważniejszymi sprawami. - odparł ze smutna miną wnuk pani Heleńskiej.
- Ale przecież nic nie kazałam mu robić, cóż może wejdziesz, zaraz go zawołam.
- Nie, proszę się nie kłopotać, przyniosłem ciasto od babci, poza tym spieszę się, mam kilka ważnych rzeczy do zrobienia, muszę trochę pomoc babci w ogródku.
- Ciesz się, niewiele osób do niego dopuszcza. To jej oczko w głowie, oczywiście zaraz po tobie.- odparła ze śmiechem kobieta- no cóż to leć, nie zatrzymuje cię i pozdrów babcie.
- Oczywiście pozdrowię ją, do widzenia.
- Do widzenia i wpadnij kiedyś.
- Naturalnie. - choć w myślach przyznał, że wolałby być jak najdalej od tego domu, zwłaszcza od stajni. Jak najszybciej udał się w drogę powrotną do domu.

*****

Patrzył przez okno, jak Krystian odchodził. Chciał za nic pobiec, ale wstyd trzymał go w miejscu, nie pozwalając się mu ruszyć. Zdążył polubić tego chłopaka. Chciał z nim spędzić trochę czasu, poderwać go. Pociągał go i to bardzo. Chciał go całować, pieścić i nie wypuszczać z ramion. Spieprzył sytuacje całkowicie. I nawet nie ma odwagi stanąć przed nim twarzą w twarz i przyznać się do winy. Jutro. Może następnego dnia zbierze się na odwagę. Musi znaleźć pretekst. Jego uwagę przykula blacha po cieście, które przyniósł Krystian. Jego przyszywane rodzeństwo zdarzyło już w większości ją opróżnić. Nienasycone głodomory.
Przynajmniej znalazł pretekst. Ech, teraz czas na prace domowe, pomoc mamie zanieść kosz z praniem, coś ugotować, przynajmniej teraz, w wakacje odpadło mu pomaganie w lekcjach rodzeństwa. Cóż tyle z głowy.



sobota, 6 sierpnia 2016

Wielki Powrót

Strata laptopa boli zwłaszcza wtedy, gdy dzień po odniesieniu go do naprawy, upada Wam telefon, który mógł go zastąpić. Ale teraz, po praktycznie miesiącu bezczynności i braku możliwości pisania, mój wielki, mam nadzieję że spektakularny powrót. Doradzam uważne obserwowanie mojego bloga, gdyż w każdej chwili może się pojawić nowy rozdział. Co spotka Krystiana? Czy Eryk znajdzie rozwiązanie zagadki? Czy Konrad okaże się świnią, sypiającą z każdym? Tego się dowiecie, czytając jedynie następne rozdziały. (brzmi jak zapowiedź kolejnego odcinka Mody na sukces, ewentualnie kiepskiej reklamy z MangoTV)
A i w sumie, chcecie mojego snapa?